Jeśli wyborcy chcą bardzo rozliczyć poprzednią władzę, to nawet jeśli nie jest ich większość, to rządzący mają prawo powoływać się na ich oczekiwania. Nie może to jednak odbywać się kosztem całej reszty wyborców, w tym tych, którzy postawili na ugrupowania opozycyjne. To są oczywistości, których nie trzeba byłoby powtarzać gdyby, no właśnie – tymi oczywistościami były. Ostatnio jest z tym poważny problem i można odnieść usilne wrażenie, że dla władzy ze wszystkich złożonych obietnic (ich liczba co najmniej 100) liczy się tylko jedna, nigdzie nie zapisana: Zemsta, zemsta, zemsta.
Gdyby jednak przyjąć, że to jest tak istotna obietnica, że wszystkie inne można złamać, to nadal nic nie usprawiedliwia łamania przy tym prawa. Ktoś powie: obiecali rozliczenia, ale nikt nie powiedział, że prowadzone zgodnie z prawem. Bardzo śmieszne, ale mówiąc całkowicie serio – to nie są standardy, które należy wprowadzać do polskiej demokracji, ale też praktyka szkodliwa dla zwykłych obywateli. Jeśli sądy zapychane są politycznymi sprawami, wyroki sądów (tych niezależnych od władzy) są negowane, a nowi sędziowie nie są wybierani przez prezydenta RP, bo rząd nie uznaje Krajowej Rady Sądownictwa, która ich wskazuje, to w oczywisty sposób tracą na tym obywatele, którzy nie tylko idą do sądu po sprawiedliwość, ale też chcą ją szybko uzyskać.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Konflikt z sądownictwem a życie
Reklama
Komuś może się wydawać, że wojna rządu z Sądem Najwyższym i Trybunałem Konstytucyjnym nie dotyczą Kowalskiego i Nowaka, ale nic bardziej błędnego. Na przykład ponad pół roku temu, a dokładnie 4 czerwca 2024 r. Trybunał Konstytucyjny wydał orzeczenie korzystne dla blisko 200 tys. emerytów (sprawa o sygn. akt SK 140/20). Dzięki temu wyrokowi świadczenia od 150 do 200 tys. seniorów mogą wzrosnąć nawet o 1200 zł; każdy może też otrzymać 64 tys. zł wyrównania. Nie jest to jednak możliwe, dopóki wyrok TK nie wejdzie w życie, co - zgodnie z wykładnią ZUS - następuje w momencie ogłoszenia go w Dzienniku Ustaw, a że obecna władza sądów od siebie niezależnych nie uznaje, to i wyroków TK nie publikuje. Utrudnia to w realny sposób emerytom skorzystanie z korzystnego dla siebie rozwiązania. Polityczna krucjata i zacietrzewienie są ważniejsze.
Reklama
Kolejna kwestia to działania prokuratury. Wszyscy śledczy są zmuszeni do posłuszeństwa wobec uzurpatora, kim według przepisów prawa, potwierdzonych wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego, czyli człowieka, który Prokuratorem Krajowym nie jest, czyli Dariusza Korneluka, a to wszystko na podstawie „dekretu Tuska”, który na X opublikował rzecznik PK. Cała zaś prokuratura zaprzęgnięta została nie do walki z przestępczością (kryminaliści na podstawie podważania statusu sędziów zaczynają wychodzić na wolność), tylko adwersarzami politycznymi. Ostatnio ruszyła maszynka immunitetowa, w końcu premier Donald Tusk ogłosił polowanie na Jarosława Kaczyńskiego, Mariusza Błaszczaka, Patryka Jakiego, Pawła Szefernakera, Patryka Jakiego, a ostatnio Dariusza Mateckiego, który został nawet zatrzymany i to w drodze do PK, bo przecież nie chodziło o to, że on stawił się przed oblicze prokuratora, ale żeby w świetle kamer móc go zatrzymać. A kto się zajmuje sprawą szczecińską, która dotyczy posła Prawa i Sprawiedliwości? Niejaki Dariusz Ślepokura, prokurator, który mógłby spokojnie zrzucić służbowy uniform i zapisać się do Platformy Obywatelskiej, na której zresztą demonstracji w czerwcu 2023 roku dzielnie maszerował. Jego media społecznościowe pełne są politycznej agitacji, co najlepiej pokazuje, że jego szef, Adam Bodnar nie mógł znaleźć żadnego obiektywnego prokuratora, więc musiał wybrać wyznawcę i to mimo ryzyka, że ostatecznie przegra sprawę właśnie na podstawie podważenia bezstronności Ślepokury.
Codzienne problemy w cieniu politycznych igrzysk
W całym tym politycznym zamieszaniu umyka jednak coś znacznie ważniejszego – sprawy zwykłych obywateli, których codzienne życie nie toczy się wokół sejmowych korytarzy i politycznych przepychanek. Władza, niezależnie od barw politycznych, powinna pamiętać, że jej nadrzędnym celem jest służenie społeczeństwu, a nie realizowanie osobistych vendett. Tymczasem zamiast zajmować się poprawą jakości życia obywateli, rozwiązywaniem problemów ochrony zdrowia, edukacji czy systemu emerytalnego, rządzący zdają się poświęcać całą swoją energię na walkę z politycznymi przeciwnikami.
Nie jest przypadkiem, że w czasach niepokojów społecznych i ekonomicznych władza chętnie sięga po spektakularne akcje, które mają odciągnąć uwagę od rzeczywistych problemów. Polityczne igrzyska – zatrzymania, komisje śledcze, medialne widowiska – zastępują realne działania na rzecz poprawy warunków życia obywateli. Tymczasem problemy pozostają nierozwiązane. System ochrony zdrowia nadal boryka się z brakami kadrowymi i długimi kolejkami do specjalistów, sytuacja w edukacji nie ulega poprawie, a inflacja i rosnące koszty życia uderzają w najbiedniejszych.
Warto zadać sobie pytanie: czy przeciętnego obywatela bardziej interesuje polityczna walka na szczytach władzy, czy może fakt, że coraz trudniej mu związać koniec z końcem? Czy senior, który czeka na wyższe świadczenie, czuje satysfakcję z medialnych pokazówek, podczas gdy jego sprawa utknęła w biurokratycznym klinczu? Rządzący, sami zajęci polowaniem na politycznych przeciwników, zajmują tym również media, żebyśmy wszyscy zapomnieli, że to nie ich osobiste obsesje, lecz dobro obywateli powinno być na pierwszym miejscu. Pytanie kiedy z powrotem sobie o tym przypomnimy.