"Przerażające liczby" – reakcje ruchów pro-life
Eilís Mulroy, rzeczniczka kampanii Pro Life Campaign, w rozmowie z Catholic News Agency (CNA) określiła te dane jako "przerażające". „To przeciwieństwo tego, co obiecywali politycy przed referendum w 2018 r.” – podkreśliła.
Przed zmianą prawa środowiska pro-life ostrzegały, że liczba aborcji gwałtownie wzrośnie. Mulroy wskazała, że w 2024 r. wykonano o 280% więcej aborcji niż w 2018 r. (2 879). „Politycy, którzy wówczas namawiali do głosowania za liberalizacją, teraz przyznają, że sytuacja wymknęła się spod kontroli” – dodała.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Obietnice polityków vs. rzeczywistość
Przed referendum ówczesny premier Leo Varadkar (wówczas również lekarz) zapewniał, że aborcja będzie „bezpieczna, legalna i rzadka”. – Czy 11 tys. aborcji rocznie to "rzadko"? – pyta retorycznie David Quinn z Iona Institute. „Wmawiano ludziom, że prawo będzie restrykcyjne, ale dziś widać, że tak nie jest” - dodaje.
W 2018 r. media oskarżały środowiska pro-life o "sianie paniki", gdy te wskazywały, że w Wielkiej Brytanii 1 na 5 ciąż kończy się aborcją. „Dziś w Irlandii to 1 na 6, a w Wielkiej Brytanii już prawie 1 na 3” – mówi Mulroy. Stwierdza, ż gdy prawo się poluzuje, liczba aborcji rośnie.
"To nie jest opieka zdrowotna, to odbieranie życia"
Reklama
Mulroy podkreśla, że 98% aborcji w 2024 r. dotyczyło wczesnej ciąży (do 12. tygodnia). „To nie jest zwykła procedura medyczna, jak skrócenie kolejki do lekarza. To odbieranie życia” - mówi. Kampania Pro Life domaga się spotkania z minister zdrowia Jennifer Carroll MacNeill, by przedyskutować alternatywy dla kobiet w trudnej sytuacji. „Dziś, gdy kobieta dzwoni na rządową infolinię, słyszy tylko, gdzie znajdzie lekarza wykonującego aborcję. Nie mówi się jej o pomocy, by mogła urodzić” – wyjaśnia Mulroy.
Cisza mediów i szansa na zmianę?
Quinn zwraca uwagę, że mainstreamowe media nie nagłaśniają problemu. „Nikt nie pyta polityków, czy 11 tys. aborcji to wasza definicja rzadkości?” – podkreśla. Mulroy widzi jednak niewielkie oznaki nadziei. „Obecny rząd opiera się na częściowo na niezależnych politykach, w tym tych o poglądach pro-life. Może uda się wprowadzić zmiany, np. lepsze wsparcie dla matek” – mówi.
Czy Irlandia zmieni kurs?
„Niezależnie od poglądów, wszyscy powinniśmy chcieć, by kobiety w ciąży otrzymywały pełną informację i pomoc” – podsumowuje Mulroy. „To mogłoby zmniejszyć liczbę aborcji” – dodaje.
W 2018 roku w Irlandii odbyło się referendum dotyczące zniesienia Ósmej Poprawki do konstytucji, która niemal całkowicie zabraniała aborcji. Około 66,4% wyborców opowiedziało się za zniesieniem zakazu, co doprowadziło do zmiany prawa i legalizacji aborcji w tym kraju.