Pęka mi serce, gdy o tym piszę. Pęka też obraz Kościoła w oczach wielu. Pęka zaufanie. Pęka nadzieja. Bo fakt pozostaje faktem: ksiądz zamordował człowieka. Ze szczególnym okrucieństwem.
Scenariusz niemal jak ze "Zbrodni i kary" Dostojewskiego. Gdy Raskolnikow szedł zabić lichwiarkę, też był lipiec. Też przyznał się do winy. Też użył siekiery jako narzędzia zbrodni. Siekiery, która w historii literatury, a właściwie szerzej, w kulturze, funkcjonuje jako symbol zbrodni. Takiej, która rodzi pytania o ludzkie sumienie, o motywacje, o granice dobra i zła. I która domaga się najsurowszej kary. Kary, która we wspomnianej powyżej powieści w ostatecznym rozrachunku staje się odkupieńcza. Kiedy Raskolnikow otrzymał od Soni cyprysowy krzyżyk, przeżył wewnętrzną przemianę. Musiał jeszcze odbywać wieloletnią karę w łagrze na Syberii, ale już z nadzieją na zmartwychwstanie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Ksiądz, który zabił bezdomnego pana Anatola, też nie był pospolitym złoczyńcą, złodziejem, człowiekiem z marginesu społecznego. Czy kierowała nim rozpacz, złość, może choroba? Czy cokolwiek innego? Co musiało się stać w jego duszy, by posunął się do morderstwa? A może ten ksiądz nosił w sobie dramat, który nigdy nie ujrzał światła dziennego…? Dlaczego doszło do zbrodni? Zabił, bo… Jak dokończyć to zdanie, kiedy wyobraźnia podsuwa obraz siekiery w kapłańskich rękach? Miały one błogosławić, udzielać sakramentów. Hojnie rozdzielać dary. Trudno przyjąć, że zostały użyte do zabicia człowieka…. Dlaczego…?
Nie zdołał odpowiedzieć na to pytanie abp Adrian Galbas, bezpośredni przełożony zabójcy: „Nie mam odpowiedzi na żadne pytanie zaczynające się od słów: dlaczego?”. Metropolita warszawski zwrócił się do Stolicy Apostolskiej z wnioskiem o wymierzenie najwyższej kary dla duchownego – wydalenie ze stanu kapłańskiego. Ale też, zauważmy, poprosił księży o osobistą pokutę, o modlitwę ekspiacyjną w kościołach oraz o to, by błagać Boga i ludzi o przebaczenie.
W obliczu siekiery w dłoni księdza ta prośba mogłaby brzmieć jak bluźnierstwo. Ale nie brzmi – choć wielu internautów daje wyraz swojemu „zgorszeniu przebaczeniem”.
Łatwo osądzać z daleka. Łatwo rzucać kamieniem. Tymczasem, Ewangelia nie daje prawa do nienawiści czy zemsty.
Jezus modlił się za swoich oprawców.
Marianna Popiełuszko po identyfikacji ciała swego syna - księdza Jerzego - powiedziała: „Przebaczam mordercom i najbardziej bym chciała, żeby oni się nawrócili”. Jan Paweł II udał się do Ali Agcy i wybaczył mu zamach.
Też mamy wybaczyć księdzu mordercy?
Trudne?
A jednak konieczne.
Ksiądz, który zabił, musi teraz stanąć przed sądem i poniesie stosowną karę. To oczywiste. Ale faktycznie konieczna jest też modlitwa za niego. Błaganie Boga o miłosierdzie. Może także o większą czujność i ludzkie wsparcie dla księży w kryzysie. Za duchownych samotnych, wypalonych, obciążonych nałogami, chorobami - także psychicznymi. By więcej nie zdarzały się takie dramaty.
Reklama
Raskolnikow, bohater Dostojewskiego, mówił: „Zabiłem nie dlatego, żeby zdobyć pieniądze i stać się dobroczyńcą ludzkości - to bzdura! Po prostu zabiłem dla samego siebie... Co innego było mi potrzebne, nie pieniądze.... Wszystko teraz zrozumiałem..., gdybym dalej poszedł tą drogą, to zapewne nigdy więcej bym nie zabił".
Ufam, że brzmienie ostatniego zdania to także brzmienie słów księdza – mordercy.
I jeszcze jedno, choć pewnie to truizm: Kościół jest święty świętością Chrystusa, nie naszą, ludzką. Nas obciąża grzech pierworodny. Każdego w taki sam sposób. I nie jest to bynajmniej forma usprawiedliwienia okrutnej zbrodni. Raczej próba spojrzenia na nią przez pryzmat Ewangelii. Tylko w tej perspektywie można zrozumieć, dlaczego Kościół modli się nie tylko za ofiarę zbrodni, ale też za zabójcę.