O miłości Boga i ludzi jest dzisiejsze słowo Boże. Temat z pozoru dość miły i przyjemny. Wiąże się jednak także z konkretnymi wymaganiami. Kiedy pojawiają się one na horyzoncie, istnieje naturalny odruch tłumaczenia sobie, że to nie dla mnie, że nie na dzisiejsze czasy, że to zbyt trudne lub nudne, że jeśli już, to może później... W pierwszym czytaniu Mojżesz zauważa, że Boże polecenia są w zasięgu naszych możliwości. Przestrzega jemu współczesnych, aby woli Bożej nie traktowali jako niepoznawalnej czy niemożliwej do wypełnienia.
Przykazania zostały spisane w księdze, a w dodatku możemy je odczytać w sercu. W Starym Przymierzu oznaczało ono sumienie. W Ewangelii również widać próbę częściowej ucieczki od przykazania. Jeśli chodzi o miłość Boga, sprawa wydawała się jasna. Inaczej jest z bliźnimi. Uczony w Prawie chce ograniczyć zasięg nakazu, aby było łatwiej. Zaczyna kręcić. Wciągnął nawet Mistrza w publiczną dyskusję nad kwestiami budzącymi emocje religijne i społeczne. Pan Jezus mówi zaś o sprawach daleko wykraczających poza rzeczywistość tu i teraz. Korzysta z okazji, próbując nawrócić cokolwiek skostniałe serce pytającego. Ukazuje wewnętrzny sens przykazań. Pobity nie doczekał się miłosierdzia od kapłana i lewity, choć bez problemu mogli mu je okazać. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że byli to prawdopodobnie jego rodacy, a na pewno ziomkowie uczonego. Pomógł mu natomiast znienawidzony przez Żydów Samarytanin. Pan Jezus, ukazując szczegółowo sekwencję jego czynów, uczy każdego z nas sposobu pomagania w sytuacji kryzysowej. Samarytanin przede wszystkim zauważył. Czubek własnego nosa nie wytyczał końca jego zainteresowania światem i ludźmi. Następnie podszedł. Zbliżył się maksymalnie do ludzkiej krzywdy. Chociaż się wzruszył, co świadczy o jego wrażliwości, to na tym nie poprzestał. Mówiąc dosadnie, nawet jego spazmatyczne łzy nie uratowałyby pobitego do nieprzytomności. Działa profesjonalnie. Alkohol zawarty w winie dezynfekuje, oliwa łagodzi ból i przyspiesza gojenie. Jego bydlę służy za środek transportu, a pieniądze zapewniają opiekę na kilka dni. Obiecuje nawet rekompensatę ewentualnie poniesionych kosztów. Spokojnie mógł to być ówczesny wielkoduszny biznesmen. Oddał to, co miał w dyspozycji, dla dobra pobitego. Zmienił swoje plany i zużył sporo czasu. Wzruszający jest gest wzięcia ofiary napadu na swe ramiona. Kogoś nam to chyba przypomina. Oto naszym oczom ukazuje się paradygmat okazywania miłosierdzia bliźniemu, którym jest każdy człowiek. Dzisiaj „oliwą i winem” będą także spędzony z kimś czas, wypicie kawy czy rozmowa. Innym razem – pochwała i uznanie, mejl, lajk, post i esemes, pomoc w załatwieniu trudnych spraw lub dobra rada. Gestem samarytańskiej miłości bywa przyprowadzenie zagubionego do Boga czy Kościoła. Czasem trzeba będzie zabrać głos, aby kogoś uratować, a innym razem przeciwnie – pomilczeć. Serce podpowie, co robić, Duch Święty też. Ewangelia, krusząc pancerz obojętności i egotyzmu, uczy kochać, bo tylko miłość jest wiarygodna.
Pomóż w rozwoju naszego portalu